Wieczna Walka
- No nic - uśmiechnął się i pocałował ją, a potem dokończył kanapkę i wziął herbatę.
Offline
Pij ! Mam nadzieje że będzie ci smakować ...
Odwróciła wzrok i spojrzała na swoję herbatę .
Offline
Wypił kilka łyków.
Gorąca. Ała.
Parsknął cichym śmiechem, niemal krztusząc się herbatą.
- Przepraszam - mruknął do Saph. - Ten wewnętrzny ja to zajebisty optymista.
Offline
- To ja cię przepraszam ... - wyszeptała - Za to co zrobiłam ...
Offline
- Ty nie masz mnie za co przepraszać... - wymruczał i zmrużył oczy. Przez chwilę miał mgłę przed oczami. - Jesteś... jesteś... cholera, nie mogę znaleźć słowa... po prostu idealna.
Offline
- Tadashi ... nie pójdziesz na wojnę ... - powiedziała - A teraz śpij ...
Offline
- Hm...? - To ostatnie, co powiedział. A raczej wymamrotał ledwo zrozumiale.
Kubek z hukiem roztrzaskał się o podłogę, a on upuścił bezwładnie głowę na jej ramię.
Offline
- Przepraszam ... - wymamrotała .
Pocałowałą go i położyła na łóżku .
Założyła kaptur na głowę i amteriał na usta tak że widac było tylko jej oczy .
- Żegnaj ..
Wyskoczyła przez balkon .
z.t
Offline
- Cholera, obudził się... Obudził się! Sam, biegnij po wodę!
Dopiero po kilku minutach rozpoznał głos Jerhyna, a jeszcze później jego twarz zastąpiła ciemność.
- Nie siadaj! - warknął cicho książę. - Dziękuję, Samuelu, pij Tadashi...
Mimo jego zastrzeżeń usiadł i szybko tego pożałował. Znów mu po ciemniało przed oczami...
- Co się stało? - wyjąkał i opadł na poduszki. - Gdzie... gdzie Saphira?
Jerhyn milczał i podał mu szklankę.
- Pij.
Odłożył szklankę na szafkę i usiadł, zaciskając pięści.
- Gdzie ona jest, Jerhyn?!
- Dosypała ci czegoś do herbaty... Przykro mi, Tadashi... Przez jeden dzień nie mogliśmy cię obudzić.
Offline
- Jeden dzień... - wyszeptał i zsunął się na sam brzeg łóżka. - Nie chciała żebym szedł. Na walkę.
- Tadashi, ona...
- Zamknij się, Jerhyn. Po prostu się nie odzywaj... ja...
Offline
Zacisnął zęby.
- Po prostu mnie zostaw - powiedział cicho. - Słyszysz?
- Tadashi...
- Wyjdź! - wrzasnął i wypchnął go za drzwi.
Przekręcił klucz w zamku i osunął sie po drzwiach na podłogę.
Offline
Podkulił kolana i położył na nich czoło. Nakręcał pojedyncze kosmyki na palec, gdy ktoś cicho zapukał.
- Odejdź, Jerhyn. Mam cię dość....
- Nie martw się, nie jestem księciem Anukis. Na imię mi Arianna. Wpuść mnie, proszę. - Taki cichy, kobiecy głos, miękki i spokojny, po prostu go obezwładniał. Podniósł głowę, ale wciąż siedział nieruchomo. - Proszę, Tadashi.
Offline
Okej... już chyba nic mnie nie zdziwi.
Odsunął się od drzwi, podciągnął się na łóżku i stanął naprzeciw dziewczyny o złotych włosach związanych w długi warkocz, sięgający za pas. Promienie słońca sprawiały, że wydawały się srebrne. A jej oczy... jak płomienie, zdawały się zmieniać barwę ze złota na pomarańcz, z pomarańczu na czerwień.
- Nie tak sobie ciebie wyobrażałam - powiedziała cicho.
Offline
- Co masz na myśli?
- W pierwszej kolejności przyszłam ci pomóc. Ale nie jako przysługę. Oczekuję czegoś w zamian. Wiem, że twoja ukochana jest w niebezpieczeństwie. Przyjaciele ją zostawili.
- Co?! - odruchowo w jego dłoni pojawił się grawerowany, dwuręczny miecz.
- Chodź za mną. Potem porozmawiamy o tym, co chcę w zamian.
z.t
Offline