Wieczna Walka
-Nie... żartowałem.
Odwrócił się w stronę Jerhyna.
-Nie wiem co mam robić. Tyrael nam więcej nie pomoże. Został nam Mefisto.
Offline
- Wystarczy go znaleźć i zabić . - powiedziała krótko . - I wtedy będziemy mieć z głowy ...
I będziemy mogli być razem ... na wieki ... Jak zabijemy mojego ojca ... i moją siostre ...
Zadrgała na myśl o Selene . Na jej twarzy pojawiła się wściekłość .
Offline
-Saph...-westchnął.-Musimy to jak najszybciej skończyć.
Uśmiechnął się.
-Może jak rozwalimy Mefista Tyrael mi odpuści z tym mieczem... Jedziemy?
Offline
Uśmiechnęła się i pocałowała go . Pociągnęła go za sobą i wskoczyła na Petale .
- No to w drogę !
// Ale ty piszesz gdzie jedziemy //
z.t
Offline
Wsiadł na Darinio. Jedną ręką złapał sie jego grzywy, a w drugiej trzymał miecz.
Ten koń jest niebezpieczny w jeździe na oklep... Proszę, chociaż ogłowie...
-Nie. Do Kurast!
z.t
Offline
Bez skrupułów doprowadził strażników na skraj przytomności i zakapturzony wdarł się do sali tronowej z mieczem w ręce. Zaszedł Jerhyna od tyłu i przyłożył mu miecz do gardła. Straży kazał wyjść.
Ostrze zabłyszczało, a Jerhyn wbił wzrok w napis na klindze.
Puścił go, a Jerhyn prawie go udusił ze szczęścia.
-Ta szopka była ci niepotrzebna-uśmiechnął się blado.-Naprawdę myślałem, że ktoś... Jezu Chryste, ty żyjesz!
Offline
-Bo zginąłem. Ale wróciłem. No i połamałem lekko Tyraela... ale to nic-uśmiechnął się, ale nadal nie zdejmował materiału z twarzy.
-Musimy to uczcić!
-Nie-powiedział poważnie.-Wszyscy mają myśleć, że nie żyję. WSZYSCY.
I zniknął.
z.t
Offline
Jerhyn o mało co nie dostał zawału, kiedy wskoczył przez okno do sali tronowej. Jego służba oczywiście od razu uciekła.
- Boże, Tadashi, powiedz mi, jak ty to robisz. To jest prawie czwarte piętro!
- Nieważne. Przenocujesz mnie? - Usiadł obok niego na poduszkach i zabrał mu jabłko, które właśnie jadł. - Proszę.
- Ty prosisz. Łał. A Saph? Obraziliście się?
Hm, teraz milczał. Spojrzał tylko na niego tymi swoimi złotymi oczami, nadal czerwonymi od łez i zimna.
- Co się stało? Tadashi? Chyba cię nie rzuciła.
- Jerhyn, nie będę ci teraz o tym mówił. Po prostu pozwól mi tu zostać. Najlepiej zamknij mnie gdzieś w lochach. Jeszcze ci coś zrobię. Tak jak Saph.
- Boże, nie mów mi...
- Jerhyn, wbiłem jej nóż w serce, rozumiesz? Dosłownie. A teraz: odpowiesz mi wreszcie?
- Co?
- Cholera... słuchasz mnie w ogóle?!
- Nie zamkną cię w lochu.
- Sam się zamknę. - Wstał i odrzucił mu jabłko.
Offline
- Pozamykaj okna oraz drzwi i zabierz stąd wszystkie ostre przedmioty. - Dostał od Jerhyna pustą komnatę. Jedyna rzecz, która nadal go denerwowała, to ostry zapach kadzideł. - Naprawdę nie da się nic zrobić z tym smrodem?
- Tadashi, nadal nie wiem, czy ty mówisz serio, czy sobie żartujesz. - Książę Anukis wciąż miał mieszane uczucia. Jednak posłusznie robił wszystko, co mu powiedział.
- Z tym kadzidłem może lekko przesadzam - uśmiechnął się ponuro. - Weź mój miecz. Naprawdę, przyda mi się sen.
Usiadł na krawędzi podwójnego łóżka z kolumnami, tuż przy poduszkach.
- Jeśli możesz, to wyślij jakiegoś zwiadowcę do Taus, niech szukają starego zamku w lesie. Najlepiej pojedź z nim.
- Czy mi się wydaje, że to ja jestem tu księciem?
- Hm, ja jestem królem.
Oboje parsknęli śmiechem.
- Dobrze - Jerhyn pokiwał lekko głową i podszedł do drzwi, wyciągając z kieszeni pęk kluczy. - Pod warunkiem, że pojedziesz ze mną na wielbłądzie od starej tragarki. Wciąż próbujemy go ukraść, pamiętasz?
Wyszedł zostawiając go samego. A ta samotność dobrze mu zrobiła. Prawie natychmiast zasnął.
Offline
Jastrząb wylądował na łóżku tadashiego i zaskrzeczał .
Offline
Wzdrygnął się i prawie natychmiast otworzył oczy. W pierwszym momencie zabłysły czerwienią, ale potem wróciły do swojego koloru.
-Jastrząb-szepnął i usiadł na łóżku.-Masz coś dla mnie?
Offline
Jastrząb trzymał w dziobie list
" wszystko idzie zgodnie z planem . Niedługo znowu się spotkamy. S . "
Offline
Wziął niewielki zwitek i rozwinął go. Od razu się uśmiechnął.
- Udało się. - Pogładził delikatnie jastrzębia.
Offline
Jastrząb zaskrzeczał znowu . Pogładził łbem o ręke chłopaka .
Offline
- Okej, teraz trudniejsza część zadania!
Podszedł do drzwi i spróbował je otworzyć. Oczywiście, zamknięte.
- Jerhyn - westchnął, a potem nabrał dużo powietrza w płuca i wydarł się na całe gardło. - Rusz swój książęcy tyłek i otwórz mnie!
Coś uderzyło z całej siły w drzwi. Pewnie jeden ze strażników.
Offline