Wieczna Walka
-Chcę być... z tobą... do końca... to moje przeznaczenie... umrzeć przy tobie... jestem taki szczęśliwy... że mogłem... być z tobą... że mogę... że jesteś tutaj... teraz...
Ostatnie słowo wypowiedział ledwo słyszalnie.
Offline
- Nie ! - krzyczała .
Kiedy zobaczyła że sie nie rusza ... nie oddycha ... jej serce ... pękło . Pozostała w nim tylko czarna dziura bez życia .
- Nie ... - szepnęła .
Otworzyła oczy i spojrzała w stronę gdzie zniknęła Selene . Czułą tylko nienawiść do świata .
- Zabije - powiedziała i wstała .
Złapała miecz tadashiego i zniknęła w płomieniach .
z.t
Offline
Był gdzieś w jakiejś komnacie... za wysokimi oknami padał śnieg. Drzwi do komnaty były lekko uchylone a za nimi skrywał się około sześcioletni, srebrnooki chłopiec i wpatrywał się w coś wewnątrz komnaty, a oczy miał szkliste od łez.
-Marvel...-wyszeptał.
A w komnacie na okrągłym dywanie wokół zabawek siedziała niesamowicie blada i piękna kobieta o rudych, kręconych włosach związanych w kucyk. Za jeden palce prawej ręki i jeden lewej trzymał się jej mały chłopczyk. Miał ciemne włosy sięgające kołnierzyka białej koszuli i złote oczy jarzące się uśmiechem. W kącie grała cicho pozytywka... smutną melodię, którą pamięta do dziś.
-Jesteś moim małym księciem...-mówiła cicho kobieta, uśmiechając się.-Mój mały książę... Najukochańszy aniołek...
Marvel zacisnął palce na krawędzi drzwi i przygryzł wargę, a łzy spłynęły mu po policzkach.
-Kiedyś będziesz królem... Najwspanialszym!-zakręciła chłopca tak, że upadł na dywan i wybuchnął śmiechem. Wzięła go na ręce i podeszła do okna.
Zaczęła się kołysać w rytm pozytywki. Pozytywki z tańczącą parą...
-Kiedyś będziesz władcą... a teraz śpij, mój książę... mój książę...
z.t
Offline
Koń podbiegł tu . Zobaczyła spalony obóz . Złapała ciało tadashiego .
Do wszystkich którzy są ze mną ... do starego zamku mojej matki . Morte szybko ! Zbierz reszte i do zamku !
z.t
Offline
Minęło kilka dni zanim wróciłam do obozu.
Offline
-Musiałas tak długo lecieć -syknęłam-W drogę powrotną eroha Estera stwierdziła że będzie lecieć wolno...
-Wiesz że to nie moja wina!
Posłałam jej mordercze spojrzenie.
-Dość...
Z.t
Offline